Gdy myślimy o Wawelu, przed oczami stają krużganki renesansowego zamku, katedra pełna królewskich grobowców i gabinety urządzone w duchu historyzmu. Mało znaną, ale fascynującą kartą w dziejach Wawelu jest jego modernistyczna część. Powstała na początku XX wieku pod kierunkiem Adolfa Szyszko-Bohusza. Modernizm na Wawelu to także jego biblioteka i unikatowe meble z czasów PRL.
Kiedy w latach 20. XX wieku Adolf Szyszko-Bohusz przejął pieczę nad Wawelem, zamek wciąż bardziej przypominał zbiór ruin niż świadectwo narodowej tożsamości. Konserwator, profesor i architekt w jednej osobie, potraktował Wawel nie jako muzealny eksponat, lecz jako żywy organizm. Wprowadzając modernistyczne interwencje, nie próbował naśladować dawnych epok.


Szyszko-Bohusz na Wawelu
Projektował z szacunkiem dla przeszłości, ale także z pełną świadomością swojego czasu. To on nadał wawelskim krużgankom nowe życie. Zaprojektował tam m.in. stylowe posadzki w duchu modernizmu, balustrady i detale o uproszczonej, ale wyrafinowanej formie. Architekt zresztą był uznawany za osobę, której chociaż pozwala się na wiele swobody, to potrafi się w historyczną zabudowę wpasować ze smakiem. Wprowadzał nowoczesne elementy użytkowe – takie jak oświetlenie – które nie epatowały historyzmem, lecz podporządkowywały się architekturze miejsca z dyskretną elegancją. Szyszko-Bohusz miał odwagę. Zamiast rekonstrukcji na siłę wybierał rozwiązania czytelne, szczere, czasem wręcz surowe. Pod jego kierunkiem odnowiono królewskie apartamenty, zbudowano też nowy segment na potrzeby skarbca i muzeum, a wiele wnętrz przekształcono w taki sposób, by sprostały wymaganiom ekspozycji i ochrony zbiorów. Modernizm na Wawelu nigdy nie był manifestem. Raczej cichym gestem – mostem przerzuconym nad przepaścią wieków.


Powojenny modernizm na Wawelu
Inny rozdział tej historii dopisano po wojnie, kiedy zamek wymagał nie tylko konserwacji, ale też dostosowania do nowych funkcji instytucjonalnych. W latach 1962-64 budynek nr 5, sąsiadujący z głównym korpusem zamkowym, przeszedł generalny remont. Dawne pomieszczenia służbowe zmieniły się w biura, czytelnie i sale konferencyjne. Zamek zyskał nową bibliotekę – przestrzeń nie tylko do pracy badawczej, ale i reprezentacji instytucji, która coraz mocniej stawiała na działalność dydaktyczną.
Za projekt wyposażenia odpowiadał Marian Sigmund, wybitny architekt wnętrz związany ze środowiskiem krakowskim. Stworzył zestaw mebli, które wciąż można podziwiać. Lekkie fotele o elegancko profilowanych podłokietnikach, wykończone czerwono-beżową skórą, drewniane ławy i szafy; minimalistyczne biurka oraz regały na książki o delikatnych, funkcjonalnych liniach. Charakterystyczne były też konferencyjne krzesła z ruchomą podpórką pod ramiona – detal, który zdradzał troskę o wygodę i ergonomię użytkownika.


Wszystko to powstało w duchu modernistycznej prostoty, ale także dbałości o jakość, którą dziś coraz trudniej odnaleźć w urzędowych wnętrzach. Nowe pomieszczenia, choć podporządkowane funkcji, nie rezygnowały z elegancji. Harmonijne proporcje, starannie dobrane materiały i kolory tworzyły atmosferę powagi, bez popadania w przytłaczający monumentalizm.
Modernizm jako pomost między epokami
Dzięki tym zmianom Wawel nie stał się wyłącznie rezerwatem przeszłości. Przetrwał jako miejsce żywe – dom nie tylko dla przeszłych monarchów, ale też dla naukowców, badaczy i bibliotekarzy. A przy tym – jak przystało na zamek – wciąż zaskakuje: raz ukrytym modernizmem Szyszko-Bohusza, raz powojenną subtelnością mebli Sigmunda. Bo historia architektury to nie opowieść zamknięta raz na zawsze – to kolejne warstwy znaczeń, które czas nakłada jak palimpsest.




Źródła: